Wśród mieszkańców wybucha i gaśnie poruszenie, trzeba zmobilizować siły do urządzenia niecodziennej ceremonii pochówku, a w pozostawionej bez władcy krainie wprowadzić stan wyjątkowy. W Machu Picchu w położonej na wys. 2400 m. nad poz.morza.
Południowa część jeziora Titicaca. Rok 1471, a może 1472.
Na tym małym skalistym lądzie, gdzie, jak wierzyli Inkowie, urodziło się kiedyś słońce, dociera wieść o końcu panowania wybitnego władcy Pachacuti Inca Yupanqui.
Morza Świątyni słońca żałoba miesza się z lękiem o ocalenie, kapłani odprawiają nieustanne modły, dziewice słońca, służące kapłanom odpowiedzialnym za kult boga, zanoszą lament i składają ofiary.
A pośród tego smutku przychodzi jeszcze wieść o rychłym przybyciu i – czego się wszyscy spodziewają zbezczeszczeniu sanktuarium przez hiszpańskich konkwistadorów. Panika to jednak stan obcy inkaskiemu ludowi.
Po uroczystościach pogrzebowych trzeba będzie ochłonąć i wspólnie zastanowić się, czy bronić resztkami sił ich świętości, czy też w obliczu takiego postawienia przez los, poddać się nurtowi życia i pozwolić przeminąć wspaniałej cywilizacji, opuszczając legendarne już miasto – twierdzę Machu Picchu.
Tak, być może, wyglądał schyłek słynnego miasta i serca Peru – Machu Picchu.
Machu Picchu – historia
Historia mówi, że mieszkańcy ostatecznie wybrali opuszczenie swojego miasta, lecz ich wędrówka nastąpiła dopiero ok. roku 1537, a więc jeszcze przed zdobyciem skalistych tarasów i położonych na nich sanktuariów przez nadciągających Hiszpanów.
Jednak konkwistadorzy, którzy dotarli tutaj, zwabieni chęcią podboju okazałego terytorium i niebywałym bogactwem, nie zdawali sobie do końca sprawy, że za sprawą trwającego aż 34 lata panowania Pachacuti (władcy, którego imię w jeżyku keczua znaczy ten, który stworzył świat), Inkowie już wtedy stali się największą potęgą Ameryki Południowej.
Machu Picchu, położone w niedostępnych partiach Andów, stanowiło dodatkowo wielką zagadkę i źródło niesamowitych wprost domysłów „obcych”, a przy tym „pasowało do romantycznych wyobrażeń o ostatnim bastionie Inkaskiego oporu”.
Co ostatecznie zdecydowało o opuszczeniu miasta przez Inków – na ten temat istnieje zapewne niezliczona ilość domysłów, może zastanawiać tylko, dlaczego włożono tak ogromny wysiłek, aby wznieść ten wspaniały ośrodek kultu i kultur?
Być może był on tylko „letnią” rezydencją Pachacuti, jego prywatnym azylem w oddaleniu od dworskich intryg i polityki, miejscem odpoczynku i cieszeniem się życiem rodzinnym.
Może też istniejąca tu osławiona Świątynia Dziewic, do której lubił zaglądać władca, była dla niego miejscem nie tylko odpoczynku, lecz rajskim ogrodem, z którego uroków chętnie był skłonny korzystać?
Powszechnie bowiem wiadomo, że Dostojnie Panujący miał ponad 150 dzieci i bardzo cenił sobie ciepło domowego ogniska.
Dla przeważającej części ludzi pozostanie jednak zapewne Machu Picchu najpiękniejszym sanktuarium w dziejach świata, przede wszystkim ważnym ośrodkiem religijnym, wzniesionym na cześć boga Słońce, za którego syna uważał się Pachacuti.
Ten jeden z odkrytych cudów świata, pełniący funkcję głównego centrum ceremonialnego w XV w., to przecież nie tylko niezliczona liczba przepięknych świątyń, to także legendarna Intihuatana – największa Inkaska świętość.
I mimo że Inkom daleko chyba jednak było do prawdziwej świętości, warto pamiętać, że z każdym rokiem coraz bardziej odkrywamy znamiona ich wielkości, ponieważ tu, przez chwilę, stworzyli państwo idealne i namiastkę raju na ziemi.
Pojedźmy więc do Machu Picchu. Choć raz.